Uff… Bez obrażania nikogo, ale czuję się jak Cygan. Przed końcem tego miesiąca kolejna przeprowadzka. Tym razem zaskakuję samego siebie, bo przeprowadzam się razem z moją koleżanką Dorotą, bardzo sympatyczną dziewczyną poznaną za pośrednictwem Piotrka i Alicji. Czuję, że tym razem jest to strzał w dziesiątkę jeśli chodzi o mieszkanie z kimś fajnym.
Niestety, mój dotychczasowy housemate okazał się zakompleksionym, małym człowieczkiem, do tego generującym niewyobrażalne ilości syfu, spowijającego wszystkie pomieszczenia.
Klimaty typu sprzątanie kuchni raz w tygodniu to normalka. Dlaczego wogóle sprząta? To proste, bo na weekend zjeżdżają się jego znajomi i wstydzi się bałaganu.
Uwierzcie, jeśli na blacie zostawi swój brudny talerz w poniedziałek, przeleży on do conajmniej piątku 🙂
Już nawet nie chcę opisywać pozostałych akcji, a byłoby tego sporo…
Cieszę się z przeprowadzki oraz cieszę się, że będzie to z Dorotą. Właśnie szukamy sobie w sieci dwusypialniowego mieszkania w centrum miasta. Jest to wbrew pozorom nie tylko stresujące, ale także bardzo ekscytujące zajęcie.
Oboje od tego momentu uniezależnimy się od kaprysów pozostałych współlokatorów, natomiast samym sobie mam nadzieję ufamy 🙂