Hej wszyscy!
Właśnie leżę chory, prawie nie mówię. Oskrzela odmówiły posłuszeństwa. W niedzielę (dzisiaj jest piątek) wysiadł nam piecyk. Nasza landlady zamówiła fachmana na poniedziałek (aż dziwne, że się dało w sezonie dostać fachowca tak szybko). Ma podpisany kontrakt z British Gas, to taki odpowiednik jakby TEPSY tylko jeśli chodzi o gaz. Po prostu moloch w którym nikt o nic nie dba. Stąd moje zdziwienie, że nie było problemu z technikiem na następny dzień – przecież jest zima.
Technik przyszedł, pogrzebał, powymyślał, stwierdził, że dwie części są złe, oczywiście nie ma ich przy sobie i będą wymienione następnego dnia. Przyszedł we wtorek, wymienił te części, a piecyk jak nie działał, tak nie działał. Technik zaczął robić w portki, widziałem po minie, że nie wie, w co ręce wsadzić. Powiedział, że wymienił wszystko, co mogło być odpowiedzialne za wyświetlanie błędu.
Jakimś cudem udało mu się po konsultacji telefonicznej uruchomić ten piecyk i poszedł w cholerę.
Zadowolony zacząłem się golić, a tu ciach: nie ma wody ciepłej. Nie ma wody ciepłej, nie ma także ogrzewania. Sweet!
Landlady zadzwoniła znów do British Gas’u a tam jacyś idioci zaczęli ją spławiać, że piecyk został naprawiony i aby już sobie dała spokój.
Faktem jest, że piecyk wymaga wymiany jeszcze jednej części, która nie jest u nich dostępna w magazynie i będzie dostępna dopiero we wtorek, ale piecyk jak do tej pory działał.
W czwartek, jak zadzwoniłem do niej i powiedziałem, że się rozchorowałem, zrobiła im awanturę i dzisiaj, tj. w piątek przyszedł kolejny technik.
Ten, starszy już, widać że z doświadczeniem, wiedział co i jak. Zbadał pana piecyka, wyjaśnił mi skąd wzięły się wszystkie problemy. Okazało się, że ponieważ zawalony syfem jest pewien wymiennik ciepła, woda nie jest w stanie płynąć wystarczająco szybko i przegrzewa się. Piec posiada czujnik termiczny, który w związku z tym czasami potrafi wyłączyć piec, jednak po ustaniu problemu załącza się ponownie. Tym razem jednak, jako ostatnia deska ratunku, zadziałał kolejny czujnik temperatury, tym razem mechaniczny, dlatego restartowanie pieca wyłącznikiem nic nie pomagało. Czujnik mechaniczny jak raz zadziała, do momentu mechanicznego (!) zrestartowania będzie blokował piec na amen. Względy bezpieczeństwa.
Młody technik o tym nie wiedział i spędził godzinę, starszy od razu się zorientował.
Tak czy siak, byłem brudny, myłem się w miskach raz na dwa dni, w domu było około +5st C i choroba gotowa.
Właśnie grzeję na maksa, walić rachunki, niech ze mnie wygrzeje tą chorobę 🙂
Byłem dzisiaj na urlopie, nie chciało mi się chory iść do pracy. Zostało mi pół dnia na ten rok już tylko 🙁